O obiektywizmie refleksji kilka
Od doświadczonego redaktora usłyszałam kiedyś, że ?tematy leżą na ulicy? i nie sposób się z tym nie zgodzić. Ale teraz powiem więcej. Czasem tematy same pukają do drzwi ? i nieważne, czy są to drzwi redakcji czy umysłu. Ważne, że w najmniej oczekiwanym momencie. Jedno wydarzenie z ostatniego piątku i jego echa, które nie milkną do dzisiejszego poranka, otworzyły w mojej głowie wiele szufladek i przyznam szczerze mam spory problem, żeby się zdecydować, do której zajrzeć głębiej i podzielić się refleksją.
Była sesja rady miasta, było spokojnie, a w finale wybuchła "śmierdząca bomba", którą ja, niedoświadczony pismak, postanowiłam opisać, bo kieruje mną tylko i wyłącznie pęd za sensacją. Długo nie trzeba było czekać na lawinę komentarzy z wyrokami Sądu Najwyższego w treści, odpowiednimi paragrafami, zarzutami o nieobiektywizm, opluwanie i zamach na dobre imię radnego. Po raz kolejny przekonałam się na własnej skórze, że dziennikarstwo lokalne to najgorszy kawałek medialnego tortu. Moją uwagę przykuł szczególnie aspekt obiektywizmu. Zaczęłam się zastanawiać, jak ten dziennikarski obiektywizm w wersji ?lokalnej?, powinien wyglądać, żeby wszyscy byli zadowoleni. Żeby, jak to mawiają, wilk był syty i owca cała ? czyli ludzie chcieli nas czytać, a samorządowcy chcieli jeszcze z nami później rozmawiać.
25.01.2012 09:59