środa, 2 kwietnia 2025 09:27
Reklama
Reklama

Za czym kolejka ta stoi?

Tłum ustawiony przed drzwiami sklepu na długo przed jego otwarciem. Kolejka wije się, zakręca. Wśród oczekujących niepokój, lekkie zdenerwowanie? nie. Po prostu zdenerwowanie. Kartki w ręku ? na mięso, na cukier. A co jeśli okaże się, że nic nie ma? Puste półki? Zero? Znam to tylko z opowieści. Na szczęście nie poczułam szarej rzeczywistości PRL na własnej skórze. Żyłam ze świadomością, że te obrazki będę mogła zobaczyć tylko w telewizji , ewentualnie na zdjęciach. A tu proszę. Jak to mówią, w realu, przynajmniej raz w tygodniu, w naszym mieście, sceny jak za dawnych lat. Tylko asortyment nieco inny.

To już chyba trzeba nazwać fenomenem. Ciuchlandy najpierw zrobiły furorę na zachodzie, później zawitały do większych miast i na koniec z powodzeniem przyjęły się w takim miasteczku jak nasze. Zaczęłam je nawet liczyć, ale przy kilkunastu odpuściłam. Fakt, że w centrum miasta restauracja się nie utrzymała, a nie tak tani wcale ciuch radzi sobie świetnie też o czymś świadczy.

Reklama

W sklepach pustki, chyba że właściciele zdecydują się na przeceny i wyprzedaże, a w ciuchlandach ruch jak w ulu. Tu dziś za pół ceny, tu za złotówkę, tam na wagę, a tu na sztukę. No i wreszcie ? nowa dostawa, czyli wszystkie chwyty dozwolone. Ta pani odkłada, inna dyskretnie podbiera. Próżno szuka przymierzalni, ale? właściwie po co? Od kiedy jesteśmy wstydliwym narodem i nie możemy się przebrać gdzieś w kącie? Zresztą liczy się czas. W ogóle wizyty w second-handzie to niezłe zawody - najpierw ćwiczenie cierpliwości przez drzwiami, później konkurs na spostrzegawczość połączony z grą na czas, bieg z przeszkodami, podnoszenie ciężarów (koszyk wypchany po brzegi może naprawdę sporo ważyć), czasem przyda się też skok w dal i poker face ? obowiązkowo. Nie daj po sobie poznać, że tam po prawo wisi prawie nowy sweterek Marks&Spencer za 8 złotych (na marginesie to już prawie tyle, co kilogram cukru). I ze sklepu wychodzi pan z panią i dwiema wielkimi reklamówkami.

I pewnie większość z was powie: to dlatego, że mamy kryzys. A i owszem. Od dwóch lat, ale nasze umiłowanie ciuchlandów to wcale nie jest efekt wdrożenia programów oszczędnościowych do domowych budżetów. Przynajmniej nie w całości. Ciuchland, w przeciwieństwie do Biedronki, nie jest sklepem dla biednych, albo inaczej ? także lubiany przez bogatych. (Na dowód, że temat jest głębszy polecam tekst kolegów po fachu ?Niunie z biurowców windują ceny w szmateksach? Metro 22 marca). Poza tym obawiam się, że dla wielu tournee po ciuchlandach staje się hobby, szafy wypełniają się rzeczami, których nigdy nie założymy. A pieniądze, które niby udało nam się zaoszczędzić, tak naprawdę wydaliśmy trzy razy.

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że w Garwolinie second-hand zrobi taką karierę, to pewnie większość z nas popukałaby się w głowę. A jednak. Przyszła moda, do której o dziwo, bardzo szybko się przekonaliśmy. Czy to źle? Nie, wręcz przeciwnie. W ciuchlandach nie widzę nic złego ? wyjaśnienie dla wszystkich, którzy mnie spotkają, leniwie przewracającą wieszaki ? tylko, czy od razu musi to przypominać walkę o towar deficytowy. Nie dziś, to jutro ? też będzie dostawa.

Justyna Dybcio

 

Za czym kolejka ta stoi?

Tłum ustawiony przed drzwiami sklepu na długo przed jego otwarciem. Kolejka wije się, zakręca. Wśród oczekujących niepokój, lekkie zdenerwowanie? nie. Po prostu zdenerwowanie. Kartki w ręku ? na mięso, na cukier. A co jeśli okaże się, że nic nie ma? Puste półki? Zero?

Znam to tylko z opowieści. Na szczęście nie poczułam szarej rzeczywistości PRL na własnej skórze. Żyłam ze świadomością, że te obrazki będę mogła zobaczyć tylko w telewizji , ewentualnie na zdjęciach. A tu proszę. Jak to mówią, w realu, przynajmniej raz w tygodniu, w naszym mieście, sceny jak za dawnych lat. Tylko asortyment nieco inny.

To już chyba trzeba nazwać fenomenem. Ciuchlandy najpierw zrobiły furorę na zachodzie, później zawitały do większych miast i na koniec z powodzeniem przyjęły się w takim miasteczku jak nasze. Zaczęłam je nawet liczyć, ale przy kilkunastu odpuściłam. Fakt, że w centrum miasta restauracja się nie utrzymała, a nie tak tani wcale ciuch radzi sobie świetnie też o czymś świadczy.

W sklepach pustki, chyba że właściciele zdecydują się na przeceny i wyprzedaże, a w ciuchlandach ruch jak w ulu. Tu dziś za pół ceny, tu za złotówkę, tam na wagę, a tu na sztukę. No i wreszcie ? nowa dostawa, czyli wszystkie chwyty dozwolone. Ta pani odkłada, inna dyskretnie podbiera. Próżno szuka przymierzalni, ale? właściwie po co? Od kiedy jesteśmy wstydliwym narodem i nie możemy się przebrać gdzieś w kącie? Zresztą liczy się czas. W ogóle wizyty w second-handzie to niezłe zawody - najpierw ćwiczenie cierpliwości przez drzwiami, później konkurs na spostrzegawczość połączony z grą na czas, bieg z przeszkodami, podnoszenie ciężarów (koszyk wypchany po brzegi może naprawdę sporo ważyć), czasem przyda się też skok w dal i poker face ? obowiązkowo. Nie daj po sobie poznać, że tam po prawo wisi prawie nowy sweterek Marks&Spencer za 8 złotych (na marginesie to już prawie tyle, co kilogram cukru). I ze sklepu wychodzi pan z panią i dwiema wielkimi reklamówkami.

I pewnie większość z was powie: to dlatego, że mamy kryzys. A i owszem. Od dwóch lat, ale nasze umiłowanie ciuchlandów to wcale nie jest efekt wdrożenia programów oszczędnościowych do domowych budżetów. Przynajmniej nie w całości. Ciuchland, w przeciwieństwie do Biedronki, nie jest sklepem dla biednych, albo inaczej ? także lubiany przez bogatych. (Na dowód, że temat jest głębszy polecam tekst kolegów po fachu ?Niunie z biurowców windują ceny w szmateksach? Metro 22 marca). Poza tym obawiam się

Za czym kolejka ta stoi?

Tłum ustawiony przed drzwiami sklepu na długo przed jego otwarciem. Kolejka wije się, zakręca. Wśród oczekujących niepokój, lekkie zdenerwowanie? nie. Po prostu zdenerwowanie. Kartki w ręku ? na mięso, na cukier. A co jeśli okaże się, że nic nie ma? Puste półki? Zero?

Znam to tylko z opowieści. Na szczęście nie poczułam szarej rzeczywistości PRL na własnej skórze. Żyłam ze świadomością, że te obrazki będę mogła zobaczyć tylko w telewizji , ewentualnie na zdjęciach. A tu proszę. Jak to mówią, w realu, przynajmniej raz w tygodniu, w naszym mieście, sceny jak za dawnych lat. Tylko asortyment nieco inny.

To już chyba trzeba nazwać fenomenem. Ciuchlandy najpierw zrobiły furorę na zachodzie, później zawitały do większych miast i na koniec z powodzeniem przyjęły się w takim miasteczku jak nasze. Zaczęłam je nawet liczyć, ale przy kilkunastu odpuściłam. Fakt, że w centrum miasta restauracja się nie utrzymała, a nie tak tani wcale ciuch radzi sobie świetnie też o czymś świadczy.

W sklepach pustki, chyba że właściciele zdecydują się na przeceny i wyprzedaże, a w ciuchlandach ruch jak w ulu. Tu dziś za pół ceny, tu za złotówkę, tam na wagę, a tu na sztukę. No i wreszcie ? nowa dostawa, czyli wszystkie chwyty dozwolone. Ta pani odkłada, inna dyskretnie podbiera. Próżno szuka przymierzalni, ale? właściwie po co? Od kiedy jesteśmy wstydliwym narodem i nie możemy się przebrać gdzieś w kącie? Zresztą liczy się czas. W ogóle wizyty w second-handzie to niezłe zawody - najpierw ćwiczenie cierpliwości przez drzwiami, później konkurs na spostrzegawczość połączony z grą na czas, bieg z przeszkodami, podnoszenie ciężarów (koszyk wypchany po brzegi może naprawdę sporo ważyć), czasem przyda się też skok w dal i poker face ? obowiązkowo. Nie daj po sobie poznać, że tam po prawo wisi prawie nowy sweterek Marks&Spencer za 8 złotych (na marginesie to już prawie tyle, co kilogram cukru). I ze sklepu wychodzi pan z panią i dwiema wielkimi reklamówkami.

I pewnie większość z was powie: to dlatego, że mamy kryzys. A i owszem. Od dwóch lat, ale nasze umiłowanie ciuchlandów to wcale nie jest efekt wdrożenia programów oszczędnościowych do domowych budżetów. Przynajmniej nie w całości. Ciuchland, w przeciwieństwie do Biedronki, nie jest sklepem dla biednych, albo inaczej ? także lubiany przez bogatych. (Na dowód, że temat jest głębszy polecam tekst kolegów po fachu ?Niunie z biurowców windują ceny w szmateksach? Metro 22 marca). Poza tym obawiam się, że dla wielu tournee po ciuchlandach staje się hobby, szafy wypełniają się rzeczami, których nigdy nie założymy. A pieniądze, które niby udało nam się zaoszczędzić, tak naprawdę wydaliśmy trzy razy.

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że w Garwolinie second-hand zrobi taką karierę, to pewnie większość z nas popukałaby się w głowę. A jednak. Przyszła moda, do której o dziwo, bardzo szybko się przekonaliśmy. Czy to źle? Nie, wręcz przeciwnie. W ciuchlandach nie widzę nic złego ? wyjaśnienie dla wszystkich, którzy mnie spotkają, leniwie przewracającą wieszaki ? tylko, czy od razu musi to przypominać walkę o towar deficytowy. Nie dziś, to jutro ? też będzie dostawa.

Justyna Dybcio

 

 

 

 

Za czym kolejka ta stoi?

Tłum ustawiony przed drzwiami sklepu na długo przed jego otwarciem. Kolejka wije się, zakręca. Wśród oczekujących niepokój, lekkie zdenerwowanie? nie. Po prostu zdenerwowanie. Kartki w ręku ? na mięso, na cukier. A co jeśli okaże się, że nic nie ma? Puste półki? Zero?

Znam to tylko z opowieści. Na szczęście nie poczułam szarej rzeczywistości PRL na własnej skórze. Żyłam ze świadomością, że te obrazki będę mogła zobaczyć tylko w telewizji , ewentualnie na zdjęciach. A tu proszę. Jak to mówią, w realu, przynajmniej raz w tygodniu, w naszym mieście, sceny jak za dawnych lat. Tylko asortyment nieco inny.

To już chyba trzeba nazwać fenomenem. Ciuchlandy najpierw zrobiły furorę na zachodzie, później zawitały do większych miast i na koniec z powodzeniem przyjęły się w takim miasteczku jak nasze. Zaczęłam je nawet liczyć, ale przy kilkunastu odpuściłam. Fakt, że w centrum miasta restauracja się nie utrzymała, a nie tak tani wcale ciuch radzi sobie świetnie też o czymś świadczy.

W sklepach pustki, chyba że właściciele zdecydują się na przeceny i wyprzedaże, a w ciuchlandach ruch jak w ulu. Tu dziś za pół ceny, tu za złotówkę, tam na wagę, a tu na sztukę. No i wreszcie ? nowa dostawa, czyli wszystkie chwyty dozwolone. Ta pani odkłada, inna dyskretnie podbiera. Próżno szuka przymierzalni, ale? właściwie po co? Od kiedy jesteśmy wstydliwym narodem i nie możemy się przebrać gdzieś w kącie? Zresztą liczy się czas. W ogóle wizyty w second-handzie to niezłe zawody - najpierw ćwiczenie cierpliwości przez drzwiami, później konkurs na spostrzegawczość połączony z grą na czas, bieg z przeszkodami, podnoszenie ciężarów (koszyk wypchany po brzegi może naprawdę sporo ważyć), czasem przyda się też skok w dal i poker face ? obowiązkowo. Nie daj po sobie poznać, że tam po prawo wisi prawie nowy sweterek Marks&Spencer za 8 złotych (na marginesie to już prawie tyle, co kilogram cukru). I ze sklepu wychodzi pan z panią i dwiema wielkimi reklamówkami.

I pewnie większość z was powie: to dlatego, że mamy kryzys. A i owszem. Od dwóch lat, ale nasze umiłowanie ciuchlandów to wcale nie jest efekt wdrożenia programów oszczędnościowych do domowych budżetów. Przynajmniej nie w całości. Ciuchland, w przeciwieństwie do Biedronki, nie jest sklepem dla biednych, albo inaczej ? także lubiany przez bogatych. (Na dowód, że temat jest głębszy polecam tekst kolegów po fachu ?Niunie z biurowców windują ceny w szmateksach? Metro 22 marca). Poza tym obawiam się, że dla wielu tournee po ciuchlandach staje się hobby, szafy wypełniają się rzeczami, których nigdy nie założymy. A pieniądze, które niby udało nam się zaoszczędzić, tak naprawdę wydaliśmy trzy razy.

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że w Garwolinie second-hand zrobi taką karierę, to pewnie większość z nas popukałaby się w głowę. A jednak. Przyszła moda, do której o dziwo, bardzo szybko się przekonaliśmy. Czy to źle? Nie, wręcz przeciwnie. W ciuchlandach nie widzę nic złego ? wyjaśnienie dla wszystkich, którzy mnie spotkają, leniwie przewracającą wieszaki ? tylko, czy od razu musi to przypominać walkę o towar deficytowy. Nie dziś, to jutro ? też będzie dostawa.

Justyna Dybcio

 

 

 

 

 

, że dla wielu tournee po ciuchlandach staje się hobby, szafy wypełniają się rzeczami, których nigdy nie założymy. A pieniądze, które niby udało nam się zaoszczędzić, tak naprawdę wydaliśmy trzy razy.

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że w Garwolinie second-hand zrobi taką karierę, to pewnie większość z nas popukałaby się w głowę. A jednak. Przyszła moda, do której o dziwo, bardzo szybko się przekonaliśmy. Czy to źle? Nie, wręcz przeciwnie. W ciuchlandach nie widzę nic złego ? wyjaśnienie dla wszystkich, którzy mnie spotkają, leniwie przewracającą wieszaki ? tylko, czy od razu musi to przypominać walkę o towar deficytowy. Nie dziś, to jutro ? też będzie dostawa.

Justyna Dybcio

 

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Darek 21.10.2011 07:21
niestety w naszym mieście mamy ciuchlandy, banki, zakłady fryzjerskie .. hmmm i coraz więcej lokali do wynajęcia .. :)

Gośka 06.05.2011 13:14
świetny artykuł. stałam kilka razy w tej kolejce i nie polecam:)

Reklama
Reklama
KOMENTUJECIE
Autor komentarza: zagłobaTreść komentarza: bohuuunn ty nie płacz wpadnij po chusteczki otrzesz oczka ty prosty chłop nigdy tam gdzie oni nie będziesz pracował.Data dodania komentarza: 2.04.2025, 08:04Źródło komentarza: Za tydzień głosowanie nad odwołaniem starostyAutor komentarza: Wojtek63Treść komentarza: Póki co Widzew II Łódź pozostaje czwartoligowym zespołem, który w obecnym sezonie 2024/25 nie stracił ani jednego punktu. Bilans Widzewa II to 19-0-0, br. 75-14 Po za tym porażki nie poniosły : Wikęd Luzino (pomorskie) i lideruje z bilansem 20-2-0, br. 69-18. Tak, tak, to Wikęd od okien :-). Sparta Kazimierza Wielka (świętokrzyskie) i lideruje z bilansem 16-5-0, br. 35-8. Niewątpliwie na koniec sezonu drugie miejsce za rezerwami Widzewa zajmie RKS Radomsko. Będzie to rywal zespołu, który zajmie drugie miejsce w grupie mazowieckiej. Rywal w walce o… walkę w finale o III ligę, czyli wygranego z baraży Start Nidzica/Znicz Biała Piska- Olimpia Zambrów/ Ruch Wysokie Mazowieckie/ Warmia Grajewo. A tymczasem na Mazowszu, jak słusznie pisze Szanowny Konio coś ,,jest grane’’ Ząbkovia zanotowała ,,dziwne porażki’’, KS CK Troszyn gra jakby jego zawodnicy chcieli coś ,,wytargować’’ od klubu za awans do III ligi, a tymczasem Mazovia zbiera punkty (Legionovia, Tygrys, Talent, Józefovia, Wilga) Osobiście nie wierzę, że wytrawni operatorzy mińskiej pralki BIO 663 zdecydują się na tak karkołomny krok, jakim byłby awans do III ligi. To byłby zwykły strzał we własne kolano. Zatem mimo wszystko obstawiam: 1 miejsce- Ząbkovia. 2. miejsce KS CK TroszynData dodania komentarza: 1.04.2025, 19:35Źródło komentarza: Mazovia rozbiła Wilgę [wideo]Autor komentarza: BohunTreść komentarza: Tak jest. Towarzysza Wiesia, Księdza i prostego Rogala. To też szkodniki.Data dodania komentarza: 1.04.2025, 19:25Źródło komentarza: Za tydzień głosowanie nad odwołaniem starostyAutor komentarza: Trochę dziwiTreść komentarza: Nie wymyślajcie bajek, w obronie tej decyzji Michała o jakimś Walickim na stołku w szpitalu. Dopóki Kurowska jest Starostą musi go trzymać jako Wicestarostę, bo jak on by zrezygnował to ona bez większości w Radzie nie powoła nikogo w jego miejsce. Choć z drugiej strony funkcjonowanie Starostwa bez Wicestarosty to byłoby coś szokującego, ale przy tej Pani już nic nie może zaskoczyć.Data dodania komentarza: 1.04.2025, 17:16Źródło komentarza: Nowy dyrektor szpitala. Póki co na miesiąc
Reklama