niedziela, 23 lutego 2025 07:23
Reklama włączenie społeczne
Reklama

Za czym kolejka ta stoi?

Tłum ustawiony przed drzwiami sklepu na długo przed jego otwarciem. Kolejka wije się, zakręca. Wśród oczekujących niepokój, lekkie zdenerwowanie? nie. Po prostu zdenerwowanie. Kartki w ręku ? na mięso, na cukier. A co jeśli okaże się, że nic nie ma? Puste półki? Zero? Znam to tylko z opowieści. Na szczęście nie poczułam szarej rzeczywistości PRL na własnej skórze. Żyłam ze świadomością, że te obrazki będę mogła zobaczyć tylko w telewizji , ewentualnie na zdjęciach. A tu proszę. Jak to mówią, w realu, przynajmniej raz w tygodniu, w naszym mieście, sceny jak za dawnych lat. Tylko asortyment nieco inny.

To już chyba trzeba nazwać fenomenem. Ciuchlandy najpierw zrobiły furorę na zachodzie, później zawitały do większych miast i na koniec z powodzeniem przyjęły się w takim miasteczku jak nasze. Zaczęłam je nawet liczyć, ale przy kilkunastu odpuściłam. Fakt, że w centrum miasta restauracja się nie utrzymała, a nie tak tani wcale ciuch radzi sobie świetnie też o czymś świadczy.

W sklepach pustki, chyba że właściciele zdecydują się na przeceny i wyprzedaże, a w ciuchlandach ruch jak w ulu. Tu dziś za pół ceny, tu za złotówkę, tam na wagę, a tu na sztukę. No i wreszcie ? nowa dostawa, czyli wszystkie chwyty dozwolone. Ta pani odkłada, inna dyskretnie podbiera. Próżno szuka przymierzalni, ale? właściwie po co? Od kiedy jesteśmy wstydliwym narodem i nie możemy się przebrać gdzieś w kącie? Zresztą liczy się czas. W ogóle wizyty w second-handzie to niezłe zawody - najpierw ćwiczenie cierpliwości przez drzwiami, później konkurs na spostrzegawczość połączony z grą na czas, bieg z przeszkodami, podnoszenie ciężarów (koszyk wypchany po brzegi może naprawdę sporo ważyć), czasem przyda się też skok w dal i poker face ? obowiązkowo. Nie daj po sobie poznać, że tam po prawo wisi prawie nowy sweterek Marks&Spencer za 8 złotych (na marginesie to już prawie tyle, co kilogram cukru). I ze sklepu wychodzi pan z panią i dwiema wielkimi reklamówkami.

I pewnie większość z was powie: to dlatego, że mamy kryzys. A i owszem. Od dwóch lat, ale nasze umiłowanie ciuchlandów to wcale nie jest efekt wdrożenia programów oszczędnościowych do domowych budżetów. Przynajmniej nie w całości. Ciuchland, w przeciwieństwie do Biedronki, nie jest sklepem dla biednych, albo inaczej ? także lubiany przez bogatych. (Na dowód, że temat jest głębszy polecam tekst kolegów po fachu ?Niunie z biurowców windują ceny w szmateksach? Metro 22 marca). Poza tym obawiam się, że dla wielu tournee po ciuchlandach staje się hobby, szafy wypełniają się rzeczami, których nigdy nie założymy. A pieniądze, które niby udało nam się zaoszczędzić, tak naprawdę wydaliśmy trzy razy.

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że w Garwolinie second-hand zrobi taką karierę, to pewnie większość z nas popukałaby się w głowę. A jednak. Przyszła moda, do której o dziwo, bardzo szybko się przekonaliśmy. Czy to źle? Nie, wręcz przeciwnie. W ciuchlandach nie widzę nic złego ? wyjaśnienie dla wszystkich, którzy mnie spotkają, leniwie przewracającą wieszaki ? tylko, czy od razu musi to przypominać walkę o towar deficytowy. Nie dziś, to jutro ? też będzie dostawa.

Justyna Dybcio

 

Za czym kolejka ta stoi?

Tłum ustawiony przed drzwiami sklepu na długo przed jego otwarciem. Kolejka wije się, zakręca. Wśród oczekujących niepokój, lekkie zdenerwowanie? nie. Po prostu zdenerwowanie. Kartki w ręku ? na mięso, na cukier. A co jeśli okaże się, że nic nie ma? Puste półki? Zero?

Znam to tylko z opowieści. Na szczęście nie poczułam szarej rzeczywistości PRL na własnej skórze. Żyłam ze świadomością, że te obrazki będę mogła zobaczyć tylko w telewizji , ewentualnie na zdjęciach. A tu proszę. Jak to mówią, w realu, przynajmniej raz w tygodniu, w naszym mieście, sceny jak za dawnych lat. Tylko asortyment nieco inny.

To już chyba trzeba nazwać fenomenem. Ciuchlandy najpierw zrobiły furorę na zachodzie, później zawitały do większych miast i na koniec z powodzeniem przyjęły się w takim miasteczku jak nasze. Zaczęłam je nawet liczyć, ale przy kilkunastu odpuściłam. Fakt, że w centrum miasta restauracja się nie utrzymała, a nie tak tani wcale ciuch radzi sobie świetnie też o czymś świadczy.

W sklepach pustki, chyba że właściciele zdecydują się na przeceny i wyprzedaże, a w ciuchlandach ruch jak w ulu. Tu dziś za pół ceny, tu za złotówkę, tam na wagę, a tu na sztukę. No i wreszcie ? nowa dostawa, czyli wszystkie chwyty dozwolone. Ta pani odkłada, inna dyskretnie podbiera. Próżno szuka przymierzalni, ale? właściwie po co? Od kiedy jesteśmy wstydliwym narodem i nie możemy się przebrać gdzieś w kącie? Zresztą liczy się czas. W ogóle wizyty w second-handzie to niezłe zawody - najpierw ćwiczenie cierpliwości przez drzwiami, później konkurs na spostrzegawczość połączony z grą na czas, bieg z przeszkodami, podnoszenie ciężarów (koszyk wypchany po brzegi może naprawdę sporo ważyć), czasem przyda się też skok w dal i poker face ? obowiązkowo. Nie daj po sobie poznać, że tam po prawo wisi prawie nowy sweterek Marks&Spencer za 8 złotych (na marginesie to już prawie tyle, co kilogram cukru). I ze sklepu wychodzi pan z panią i dwiema wielkimi reklamówkami.

I pewnie większość z was powie: to dlatego, że mamy kryzys. A i owszem. Od dwóch lat, ale nasze umiłowanie ciuchlandów to wcale nie jest efekt wdrożenia programów oszczędnościowych do domowych budżetów. Przynajmniej nie w całości. Ciuchland, w przeciwieństwie do Biedronki, nie jest sklepem dla biednych, albo inaczej ? także lubiany przez bogatych. (Na dowód, że temat jest głębszy polecam tekst kolegów po fachu ?Niunie z biurowców windują ceny w szmateksach? Metro 22 marca). Poza tym obawiam się

Za czym kolejka ta stoi?

Tłum ustawiony przed drzwiami sklepu na długo przed jego otwarciem. Kolejka wije się, zakręca. Wśród oczekujących niepokój, lekkie zdenerwowanie? nie. Po prostu zdenerwowanie. Kartki w ręku ? na mięso, na cukier. A co jeśli okaże się, że nic nie ma? Puste półki? Zero?

Znam to tylko z opowieści. Na szczęście nie poczułam szarej rzeczywistości PRL na własnej skórze. Żyłam ze świadomością, że te obrazki będę mogła zobaczyć tylko w telewizji , ewentualnie na zdjęciach. A tu proszę. Jak to mówią, w realu, przynajmniej raz w tygodniu, w naszym mieście, sceny jak za dawnych lat. Tylko asortyment nieco inny.

To już chyba trzeba nazwać fenomenem. Ciuchlandy najpierw zrobiły furorę na zachodzie, później zawitały do większych miast i na koniec z powodzeniem przyjęły się w takim miasteczku jak nasze. Zaczęłam je nawet liczyć, ale przy kilkunastu odpuściłam. Fakt, że w centrum miasta restauracja się nie utrzymała, a nie tak tani wcale ciuch radzi sobie świetnie też o czymś świadczy.

W sklepach pustki, chyba że właściciele zdecydują się na przeceny i wyprzedaże, a w ciuchlandach ruch jak w ulu. Tu dziś za pół ceny, tu za złotówkę, tam na wagę, a tu na sztukę. No i wreszcie ? nowa dostawa, czyli wszystkie chwyty dozwolone. Ta pani odkłada, inna dyskretnie podbiera. Próżno szuka przymierzalni, ale? właściwie po co? Od kiedy jesteśmy wstydliwym narodem i nie możemy się przebrać gdzieś w kącie? Zresztą liczy się czas. W ogóle wizyty w second-handzie to niezłe zawody - najpierw ćwiczenie cierpliwości przez drzwiami, później konkurs na spostrzegawczość połączony z grą na czas, bieg z przeszkodami, podnoszenie ciężarów (koszyk wypchany po brzegi może naprawdę sporo ważyć), czasem przyda się też skok w dal i poker face ? obowiązkowo. Nie daj po sobie poznać, że tam po prawo wisi prawie nowy sweterek Marks&Spencer za 8 złotych (na marginesie to już prawie tyle, co kilogram cukru). I ze sklepu wychodzi pan z panią i dwiema wielkimi reklamówkami.

I pewnie większość z was powie: to dlatego, że mamy kryzys. A i owszem. Od dwóch lat, ale nasze umiłowanie ciuchlandów to wcale nie jest efekt wdrożenia programów oszczędnościowych do domowych budżetów. Przynajmniej nie w całości. Ciuchland, w przeciwieństwie do Biedronki, nie jest sklepem dla biednych, albo inaczej ? także lubiany przez bogatych. (Na dowód, że temat jest głębszy polecam tekst kolegów po fachu ?Niunie z biurowców windują ceny w szmateksach? Metro 22 marca). Poza tym obawiam się, że dla wielu tournee po ciuchlandach staje się hobby, szafy wypełniają się rzeczami, których nigdy nie założymy. A pieniądze, które niby udało nam się zaoszczędzić, tak naprawdę wydaliśmy trzy razy.

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że w Garwolinie second-hand zrobi taką karierę, to pewnie większość z nas popukałaby się w głowę. A jednak. Przyszła moda, do której o dziwo, bardzo szybko się przekonaliśmy. Czy to źle? Nie, wręcz przeciwnie. W ciuchlandach nie widzę nic złego ? wyjaśnienie dla wszystkich, którzy mnie spotkają, leniwie przewracającą wieszaki ? tylko, czy od razu musi to przypominać walkę o towar deficytowy. Nie dziś, to jutro ? też będzie dostawa.

Justyna Dybcio

 

 

 

 

Za czym kolejka ta stoi?

Tłum ustawiony przed drzwiami sklepu na długo przed jego otwarciem. Kolejka wije się, zakręca. Wśród oczekujących niepokój, lekkie zdenerwowanie? nie. Po prostu zdenerwowanie. Kartki w ręku ? na mięso, na cukier. A co jeśli okaże się, że nic nie ma? Puste półki? Zero?

Znam to tylko z opowieści. Na szczęście nie poczułam szarej rzeczywistości PRL na własnej skórze. Żyłam ze świadomością, że te obrazki będę mogła zobaczyć tylko w telewizji , ewentualnie na zdjęciach. A tu proszę. Jak to mówią, w realu, przynajmniej raz w tygodniu, w naszym mieście, sceny jak za dawnych lat. Tylko asortyment nieco inny.

To już chyba trzeba nazwać fenomenem. Ciuchlandy najpierw zrobiły furorę na zachodzie, później zawitały do większych miast i na koniec z powodzeniem przyjęły się w takim miasteczku jak nasze. Zaczęłam je nawet liczyć, ale przy kilkunastu odpuściłam. Fakt, że w centrum miasta restauracja się nie utrzymała, a nie tak tani wcale ciuch radzi sobie świetnie też o czymś świadczy.

W sklepach pustki, chyba że właściciele zdecydują się na przeceny i wyprzedaże, a w ciuchlandach ruch jak w ulu. Tu dziś za pół ceny, tu za złotówkę, tam na wagę, a tu na sztukę. No i wreszcie ? nowa dostawa, czyli wszystkie chwyty dozwolone. Ta pani odkłada, inna dyskretnie podbiera. Próżno szuka przymierzalni, ale? właściwie po co? Od kiedy jesteśmy wstydliwym narodem i nie możemy się przebrać gdzieś w kącie? Zresztą liczy się czas. W ogóle wizyty w second-handzie to niezłe zawody - najpierw ćwiczenie cierpliwości przez drzwiami, później konkurs na spostrzegawczość połączony z grą na czas, bieg z przeszkodami, podnoszenie ciężarów (koszyk wypchany po brzegi może naprawdę sporo ważyć), czasem przyda się też skok w dal i poker face ? obowiązkowo. Nie daj po sobie poznać, że tam po prawo wisi prawie nowy sweterek Marks&Spencer za 8 złotych (na marginesie to już prawie tyle, co kilogram cukru). I ze sklepu wychodzi pan z panią i dwiema wielkimi reklamówkami.

I pewnie większość z was powie: to dlatego, że mamy kryzys. A i owszem. Od dwóch lat, ale nasze umiłowanie ciuchlandów to wcale nie jest efekt wdrożenia programów oszczędnościowych do domowych budżetów. Przynajmniej nie w całości. Ciuchland, w przeciwieństwie do Biedronki, nie jest sklepem dla biednych, albo inaczej ? także lubiany przez bogatych. (Na dowód, że temat jest głębszy polecam tekst kolegów po fachu ?Niunie z biurowców windują ceny w szmateksach? Metro 22 marca). Poza tym obawiam się, że dla wielu tournee po ciuchlandach staje się hobby, szafy wypełniają się rzeczami, których nigdy nie założymy. A pieniądze, które niby udało nam się zaoszczędzić, tak naprawdę wydaliśmy trzy razy.

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że w Garwolinie second-hand zrobi taką karierę, to pewnie większość z nas popukałaby się w głowę. A jednak. Przyszła moda, do której o dziwo, bardzo szybko się przekonaliśmy. Czy to źle? Nie, wręcz przeciwnie. W ciuchlandach nie widzę nic złego ? wyjaśnienie dla wszystkich, którzy mnie spotkają, leniwie przewracającą wieszaki ? tylko, czy od razu musi to przypominać walkę o towar deficytowy. Nie dziś, to jutro ? też będzie dostawa.

Justyna Dybcio

 

 

 

 

 

, że dla wielu tournee po ciuchlandach staje się hobby, szafy wypełniają się rzeczami, których nigdy nie założymy. A pieniądze, które niby udało nam się zaoszczędzić, tak naprawdę wydaliśmy trzy razy.

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że w Garwolinie second-hand zrobi taką karierę, to pewnie większość z nas popukałaby się w głowę. A jednak. Przyszła moda, do której o dziwo, bardzo szybko się przekonaliśmy. Czy to źle? Nie, wręcz przeciwnie. W ciuchlandach nie widzę nic złego ? wyjaśnienie dla wszystkich, którzy mnie spotkają, leniwie przewracającą wieszaki ? tylko, czy od razu musi to przypominać walkę o towar deficytowy. Nie dziś, to jutro ? też będzie dostawa.

Justyna Dybcio

 

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Darek 21.10.2011 07:21
niestety w naszym mieście mamy ciuchlandy, banki, zakłady fryzjerskie .. hmmm i coraz więcej lokali do wynajęcia .. :)

Gośka 06.05.2011 13:14
świetny artykuł. stałam kilka razy w tej kolejce i nie polecam:)

Reklama
Reklamawłączenie społeczne
KOMENTUJECIE
Autor komentarza: GospodarzTreść komentarza: Ul.Św Walentego patrona obłąkanychData dodania komentarza: 22.02.2025, 20:07Źródło komentarza: Popiełuszki zamiast Strażackiej? Nowe propozycje nazw ulic w GarwolinieAutor komentarza: KonioTreść komentarza: Chińska Republika Ludowa wkracza do nas na pełnej "Kurtyzanie " ,może niedługo Milicja Obywatelska jeszcze będzie granaty jak na Ukrainie ,przyczepiać do dronow FVP i od razu wymierzać karę. Przecież dron obserwuje wszystko a jak się to ma do wolności i PRYWATNOŚCI obywateli nie uczestniczących w ruchu na przejściu? Najpierw to niech odpowiedni decydenci wraz z uczonymi w piśmie z Policji ,najlepiej z Ruchu Drogowego ,zrobią INWENTARYZACJE PRZEJSC DLA PIESZYCH bez sygnalizacji świetlnej i ich usytuowania...przykład przejście dla pieszych przy Kościele (starym) jadąc w stronę UM możemy trafić na pieszego który wpada na przejście z za rogu budynku, do przejścia jest trzy metry to cud i wyjątkowa ostrożność kierowców, że jeszcze nie było tam tragedii ,ale przecież jakiś kretyn zaaprobował to przejście a następnie idioci tym razem na szczeblu krajowym każą pieszym gnać przed siebie nie patrząc na nic bo mają pierwszeństwo....pierwszeństwo często do stylisty Broniszewskiego tylko niestety tam sprzedają jesionki dębowe a nie z wełny angielskiej.Kraj w którym nie długo nie da się żyć, jeszcze tylko snajperów na drzewach nie ma ,żeby strzelali do kierowców jak do zwierzyny łownej.Pozdrawiam!!!!konioData dodania komentarza: 22.02.2025, 13:13Źródło komentarza: Dron nad przejściami – garwolińska policja kontroluje kierowców i pieszychAutor komentarza: KonioTreść komentarza: Pełna zgoda, z całym szacunkiem św.Krzysztof to postać amorficzna i uniwersalistyczna na poły legendarna a ksiądz Szajda jak najbardziej z krwi i kości nasz dlugoletni mieszkaniec był znany lokalnej społeczności, sam byłem kilka lat ministrantem pod jego czujnym okiem i wspominam go jak najlepiej.Data dodania komentarza: 22.02.2025, 10:02Źródło komentarza: Popiełuszki zamiast Strażackiej? Nowe propozycje nazw ulic w GarwolinieAutor komentarza: StasioTreść komentarza: Rozwiązań systemowych dla policji w celu skutecznych interwencji dotyczących przemocy fizycznej i psychicznej nie ma ale na kontrole i sprzęt w celu wypisania mandatu pieniądze się znajdują. To są realia nie wymysłyData dodania komentarza: 21.02.2025, 23:09Źródło komentarza: Dron nad przejściami – garwolińska policja kontroluje kierowców i pieszych
Reklama