Odwróćmy więc sytuację. Gdybym w relacji z sesji nie wspomniała ani słowem o tym, co działo się w ?sprawach różnych?, pewnie znalazłby się ktoś życzliwy, kto z jednego IP pod różnymi nickami (niestety tak to w rzeczywistości wygląda) rzucałby hasła, że media są dla władzy, a nie dla obywateli, a ja osobiście trzymam sztamę z konkretną opcją polityczną w naszym mieście. Czy o taki obiektywizm Wam chodzi? Pewnie nie.
Idąc tropem komentatorów, próbowałam sobie wyobrazić, jak powinno wyglądać nasze relacjonowanie posiedzeń rad miast, gmin czy powiatu i innych wydarzeń, które rozgrywają się na forum publicznym. Czy cytując wypowiedzi radnych, powinnam sprawdzić i dociec na własną rękę, czy rację ma pan X, zarzucając panu Y to czy tamto? Bo jeśli nie ma racji, to wiadomość taka nie powinna ujrzeć światła dziennego. Czy kiedy jeden z radnych nazywa burmistrza Garwolina ?urzędasem?, to powinnam iść i sprawdzić, czy burmistrz na to pejoratywne określenie zasłużył i dopiero wtedy posiłkować się wypowiedzią radnego? Mówiąc szczerze, zaczęłam się też poważnie obawiać o byt telewizji w naszym kraju. W myśl tych głoszonych zasad, dziennikarze mogą mieć nie lada problem, żeby zweryfikować całe "błoto", którym niejednokrotnie obrzucają się politycy w sejmie czy komisjach do spraw wszelakich. Nie mówiąc już o tym, że chyba tracą sens wszystkie warte uwagi sprawy dla reportera.
Tak zupełnie po ludzku, rozumiem, gdzie jest pies pogrzebany. Zacytowałam wypowiedź mieszkanki Garwolina, która naraziła radnego na złą sławę. Zrobiła to jednak na forum publicznym, więc domniemywam, że bierze odpowiedzialność za swoje słowa. Ja się z jej opinią nie utożsamiam ? tak żeby było czarno na białym. Poza tym, jak podkreślał przewodniczący rady na sesji, każdy mieszkaniec na posiedzenie może przyjść, posłuchać i powiedzieć, co mu na sercu czy wątrobie leży. Hipotetycznie więc każdy mieszkaniec miasta mógł to usłyszeć na własne uszy i zobaczyć na własne oczy.
Ogromnym minusem jest to, że w tekście zabrakło relacji drugiej strony. I podpisuję się pod tym zdaniem z pełną świadomością. Marzeniem każdego dziennikarza jest, żeby strony konfliktu chciały z nim rozmawiać, żeby każdy zabrał głos. Ale gdyby odrzucić wszystkie tematy, w których ktoś ?odmawia udzielenia komentarza?, to Drodzy Czytelnicy, możecie niedługo nie mieć o czym czytać. De facto, wyjście radnego z sali było właśnie taką odmową.
Po cichu liczyłam i chyba wciąż jeszcze liczę, że radny będzie chciał się publicznie do sprawy odnieść. I wcale nie dlatego, żebym poczuła się lepiej, że nikomu nie zrobiłam żadnej krzywdy, tylko żeby obiektywizmowi dziennikarskiemu stało się zadość.
Justyna Dybcio
PS. Dla wytrwałych ? Tym, którzy chcą już krzyknąć, że się tłumaczę, od razu odpowiadam ? komentuję. Tak jak i Wy. Tyle tylko, że nie boję się pod tym podpisać imieniem i nazwiskiem.
Napisz komentarz
Komentarze