Co się zmieniło przez te 40 lat?
W mojej branży dokonały się duże zmiany. Jeśli chodzi o ognisko muzyczne zwiększyła się liczba chętnych, grających na keyboardach. Myślę, że większa dostępność tego instrumentu przyczyniła się do tego. Kiedyś miałem najwięcej akordeonistów, bo akordeon był dostępny. Teraz mam mniej uczniów na akordeon, a więcej na pianino. Kiedyś również było kilka zespołów grających przy Domu Kultury. Dom Kultury kupował instrumenty, a młody człowiek nie mógł sobie pozwolić na to żeby kupić sobie instrument. Teraz, co się zmieniło, nie ma zespołów ćwiczących przy Domu Kultury, tylko każdy ma swój zespół. Komercjalizacja, prywatność i dostępność przede wszystkim.
Dawniej chętnych na zajęcia było więcej?
Teraz młodzież i dzieci, widzę po ognisku muzycznym, mają więcej nauki po prostu, większy natłok zajęć w szkole. Tam przykładają więcej uwagi, a ja przymykam troszkę oko u siebie na zajęciach. Szkoła to podstawa, wiadomo. Z drugiej strony, mam potężny teatr muzyczny. Jest w nim rotacja, wychowankowie kończą licea w Garwolinie i idą na studia. Natomiast są bardzo chętni. Kiedy nagrywaliśmy drugą płytę, wpadali do studia i mówili, że ?mają tylko godzinę?. W przygotowaniu wokalistów również pomaga nam szkoła muzyczna. Pani Aurelia Luśnia, zawsze jak jest potrzeba pomoże nam.
Co w garwolińskim Domu Kultury cieszy się największym zainteresowaniem?
Najwięcej dzieci przychodzi na zajęcia teatralne i plastyczne. Malować każdy potrafi, wystarczy mieć sprawne ręce. Żeby grać na instrumencie, potrzeba już czegoś więcej, specjalnych predyspozycji. Trzeba też mieć własny instrument, żeby ćwiczyć w domu.
Budynek, w którym znajduje się Dom Kultury ma już 60 lat. Dużo się zmieniło?
Zmienił się wystrój. Teraz jest więcej pieniędzy i wystrój Domu Kultury się zmienił na korzyść. W galerii na dole, jak sama nazwa wskazuje była kotłownia. Kiedyś było ogrzewanie węglowe. Galeria dawniej była na górze, gdzie obecnie jest centrum informacji lokalnej. Od kiedy mamy ogrzewanie gazowe, pomieszczenia na dole zostały odremontowane. Niestety, jak na galerię jest to za małe wnętrze. Przez lata dyrektorzy się zmieniali. Obecny jest moim siódmym dyrektorem. Każdy z nich chciał się wykazać. 10 lat temu połączyliśmy się i zostało utworzone Centrum Sportu i Kultury. Może teraz pieniędzy na kulturę jest mniej, bo wiadomo, rozbija się to wszystko.
Czego jeszcze brakuje?
Dużo rzeczy. Przede wszystkim sal, np. do prób. Przydałaby się sala taka typowo przeznaczona do nagrywania dźwięku, ale nawet nie ma gdzie jej zorganizować. Budynek jest duży, a pomieszczeń mało. Hole, korytarze, schody są wielkie, a pomieszczenia małe - tak budowało się w latach 50-tych, za Stalina. Kiedy teatry mają próby, zawsze czas muszą dzielić z seansami filmowymi. Czekają aż skończy się film i dopiero wskakują na scenę. Przychodzą też w sobotę lub niedzielę rano. Teraz, na szczęście, mogą również ćwiczyć w dawnej siłowni na hali. Trzeba pracować na tym, co się ma.
Czy ma Pan jakieś marzenia związane ze swoją pracą?
Ja nie lubię marzyć. Jestem realistą i biorę jak leci. Jestem z tego zadowolony. Może tak po ciuchu marzy mi się sto dzieciaków na ognisku muzycznym, ale to nie sposób, nawet nie byłoby gdzie ich pomieścić. Jestem na emeryturze 6 lat i pracuję 3 dni w tygodniu. Mimo, że pracuję na pół etatu, nie potrafię liczyć godzin. Uczniowi pasuje przyjść na 8.00 to jestem. Marzy mi się wiele rzeczy, ale nie jestem z tych co muszą mieć wszystko czego zachcą. Szanuję to, co mam.
Czego życzyłby Pan garwolińskiemu Domu Kultury?
Aby więcej młodzieży i dzieci przychodziło na wszystkie zajęcia. Były tłuste lata, w latach 80-tych troje nauczycieli prowadziło zajęcia w ognisku muzycznym i było ponad 60 uczniów. Teraz mam ponad 20, więcej nie dałbym rady. Życzyłbym większego budynku. Jakby były większe sale to i więcej uczniów by przyszło. Chociaż to już inna sprawa. Ja uwielbiam pracować z młodzieżą, tu w Domu Kultury.
fot. CSiK
Napisz komentarz
Komentarze