Gorzej wygląda bilans przewoźnika w ujęciu rocznym. Po 10 miesiącach 2018 roku PKS miał ponad 1 mln zł straty, wynik za analogiczny okres w tym roku to ?tylko? 0,5 mln zł na minusie. - To, że obniżyliśmy straty o połowę to fajnie, ale nie fajne jest to, że strata wciąż jest. Mniej więcej na koniec roku będzie to ok. 400 tys. zł ? wyjaśniał Jacek Semczuk.
Bodźcem napędowym dla spółki było rządowe wsparcie. Prezes podkreślał, że wprowadzenie ponad 40 nowych linii kosztowało wiele pracy zespołu pracowników. W zamian otrzymali oni premie, w łącznej kwocie 40 tys. zł. ? Na początku dostawali wszyscy zaangażowani, później ci skuteczni ? mówił szef lokalnego przewoźnika.
Głównym problem PKS jest wciąż brak pieniędzy. Sytuacji nie poprawi podwyższenie pensji minimalnej od 2020 roku. Brakuje także kierowców. Dzięki współpracy z Powiatowym Urzędem Pracy, udało się przyjąć dwóch kierowców. Dwóch kolejnych zostanie zatrudnionych w grudniu, ale także dwóch odejdzie na emeryturę. Na staż stawi się kobieta. Jednym z rozwiązań jest wysłanie diagnostów na kurs prawa jazdy kategorii D. Jak zakłada prezes, rano diagnosta będzie kierowcą, a od godz. 9 zajmie się obowiązkami na stacji diagnostycznej. Jacek Semczuk zadeklarował, że wkrótce sam siądzie za kółko autobusu, by obsłużyć poranne kursy.
Nowością, która została wprowadzona w poniedziałek, jest bilet elektroniczny. Wkrótce zostanie otwarta, całodobowa infolinia telefoniczna. W planach jest powstanie nowego budynku przy stacji paliw. ? Będą np. hotdogi, tak jak w Żabce. Liczymy, że przyciągniemy klientów w niehandlowe niedziele ? przewiduje prezes.
Łukasz Korycki
fot. arch.
Napisz komentarz
Komentarze