Opór i wątpliwości mieszkańców budzi właściwie wszystko. Od lokalizacji zaczynając, przez to, któredy będą jeździć samochody z transportem, jaka będzie emisja pyłów, gdzie trafi woda z mycia odpadów, jaki będzie hałas, czy tworzywa będą magazynowe, czy zakład będzie rzeczywiście zakładem przetwarzania czy za jakiś czas zostanie poszerzony o sortownię czy spalarnię. W ogniu ostrych pytań, inwestor starał się rozwiać obawy mieszkańców. Na próżno.
Wszystko w granicach prawa
W czerwcu inwestor złożył wniosek o wydanie decyzji o warunkach środowiskowych do Urzędu Miasta Garwolina, dołączając do niego kartę informacyjną, w której jest opisania inwestycja. W tym momencie rozpoczęło się postępowanie administracyjne. O kolejnych krokach, które władze miasta muszą podjąć mówił podczas spotkania sekretarz urzędu Cezary Tudek. Miasto wystąpiło o opinię między innymi do sanepidu i Wód Polskich. - Czy ja chcę, czy nie chcę, muszę się poruszać w granicach prawa. Pan złożył wniosek, ma do tego prawo, ale nie uzgadniał tego z nami, nie uzgadniał z wójtem. Ma takie prawo. Ruszyliśmy procedurę, bo takie jest prawo - tłumaczyła burmistrz Marzena Świeczak.
Cała procedura może się rozciągnąć na kilka lat. Po zebraniu opinii burmistrz będzie mogła wystąpić do inwestora o przygotowanie oceny oddziaływania na środowisko. Dopóki nie będzie takiej oceny burmistrz wstrzymuje się jakąkolwiek z decyzją. W tym momencie mogą też ruszyć oficjalne konsultacje społeczne. Wymogi dla przedsiębiorcy można wyznaczyć bardzo wysokie, ale jeśli wszystkie zostaną spełnione, a odpowiednie organy wydadzą opinie pozytywne, burmistrz może zostać postawiona "pod ścianą".
- Też jestem mieszkanką Garwolina i wiem, jak wygląda otoczenie. Procedura trwa i musi się zakończyć decyzją. Ale wydając decyzję środowiskową, będę się kierowała przede wszystkim czynnkiem ludzkim - obiecywała Marzena Świeczak.
Zakład recyklingu. Czy na pewno?
- Chcę pobudować zakład recyklingu tworzyw sztucznych. Oddawane będą do odzysku odpady z tworzyw różnego rodzaju, także odpady przemysłowe - tłumaczył inwestor Sylwester Trzpil z firmy Giotto. - Proces produkcyjny to jest kilka obszarów. Pierwszy to jest mielenie tych odpadów, drugi to jest mycie, suszenie, później wytłaczanie i robienie regranulatu. Z tego regranulatu wprowadziłem produkcję rękawa foliowego, z którego można robić worki, reklamówki i tego typu rzeczy - wyjaśniał.
Zakłady związane z magazynowaniem, utylizacją i przetwarzaniem odpadów to inwestycje, o których wszyscy wiedzą, że są potrzebne, ale nikt nie chciałby mieć ich obok swojego domu. Mieszkańcy, szczególnie mieszkający najbliżej, czyli Woli Rębkowskiej i osiedla domków jednorodzinnych przy ul. Żołnierzy II Armii Wojska Polskiego i Batalionów Chłopskich, mają mnóstwo obaw i wątpliwości.
Obawiają się o hałas, smród, wzmożony ruch samochodów - szczególnie ciężarowych, emisję szkodliwych pyłów i gazów, a przede wszystkim o to, że z zakładu recyklingu w przyszłości powstanie spalarnia albo sortownia śmieci.
- Gdybym chciał tam budować spalarnię, co jest zupełnie niemożliwe, bo jest to poza moim zasięgiem finansowym, nie ma takiej możliwości, żebym na podstawie tej decyzji mógł zbudować spalarnię - mówił Sylwester Trzpil, powołując się na odpowiednie paragrafy w ustawie.
- Historia zna takie przypadki, że najpierw była wydana decyzja na budowę mniejszego przedsiębiorstwa z mniejszym zakresem produkcji, a później ta produkcja się rozbuhała - mówiła mieszkanka osiedla przy ulicach Żołnierzy II Armii Wojska Polskiego i Batalionów Chłopskich
- Przez 20 lat walczyliśmy z oczyszczalnią mleczarską. Przeżywaliśmy gehennę, bo to nie można nazwać życiem. Nasze obawy są mocne - podkreślał mieszkaniec ul. Lipowej.
- Czy Pani by chciała mieć to pod domem? My mieszkamy 50 metrów od tego (...) My mamy małe dzieci - mówiła inna mieszkanka, zwracając się do burmistrz Garwolina.
- Nie wierzę, że nie zostawi pan sobie furtki na to, żeby zrobić tam coś większego - mówiła inna.
Dyskusja była długa i burzliwa, a pytania szczegółowe i dociekliwe. Inwestor apelował do zebranych o zrozumienie i nie posądzanie go o złe zamiary.
- Nie chciałbym obok, po siąsiedzku, spalarni. Nie chciałbym obok sortowni odpadów. Ja to rozumiem. Tylko ani spalarnia, ani sportownia tam nie powstanie. Nie ma takich planów - zapewniał zgromadzonych na sali Sylwester Trzpil.
Zarówno obecny na spotkaniu wójt gminy Garwolin Marcin Kołodziejczyk, jak i burmistrz Marzena Świeczak, apelowali do inwestora o ponowne przemyślenie lokalizacji inwestycji.
- To jak widać nie jest lokalizacja trafna. Z różnych względów. Obciążenie mieszkańców Woli Rębkowskiej, to znam, miasta Garwolina też będzie duże. Prosiłbym przedsiębiorcę o przeanalizowanie tego, póki jeszcze koszty całego postępowania, działania nie są na tyle duże dla przedsiębiorcy, żeby może znaleźć inną lokalizję, która zadowoli mieszkańców naszego powiatu i przedsiębiorcę - mówił Marcin Kołodziejczyk.
Kto za tym stoi?
Wśród mieszkańców, którzy pojawili się wczoraj w garwolińskim magistracie wiele wątpliwości wzbudza nie tylko sama inwestycja, ale także to, kto tak naprawdę jest jej realizatorem.
- Może Pan nam powiedziecieć kto jest właścicielem tych działek? - zapytał jeden z mieszkańców.
- Pan Wyglądała - padła krótka odpowiedź ze strony Sylwestra Trzpila. - Nie jestem właścicielem tej działki. Mam podpisaną wstępną umowę dzierżawy - wyjaśnił.
Jarosław Wyglądała, właściciel firmy Ekolider, z pomysłem powstania zakładu recyklingu pojawił się kilka miesięcy temu w Górznie i w Łaskarzewie. Towarzyszył mu wtedy Sylwester Trzpil. W obu przypadkach spotkał się ze sprzeciwem lokalnej społeczności.
jd
fot. KSO
Napisz komentarz
Komentarze