Pyzy podbiły serca i podniebienia niemniej niż tradycyjny garwoliński rosół z makaronem gniecionym na stolnicy tzw. ?kluskami krajanymi?. Zagnieciono kluski z około 20 kg mąki i 200 jaj. Do ugotowania rosołu użyto ok. 100 kg mięsa mieszanego wołowo-drobiowego i 70 kg warzyw. Tylko woda podobno nie była z rzeki.
Ojra, pariri ojra?
Taki to festiwal, gdzie i tradycja, i kultura mają swoje miejsce. Przejście ulicą Senatorską bywało trudne, bo i tu czymś częstowano (same swojskie specjały), i tam do bramy zapraszano. Jak już się komuś udało, to trafił pod scenę - albo jedną, albo drugą. Zależy, czy od wschodu, czy od zachodu szedł. Na koniec w każdym razie trafił. Na dużej scenie na ludowo przygrywała Kapela Bocianisko, Garwoliński Sekstet Kameralny i Kapela Czerniakowska. Zaśpiewał także Chór Miasta Garwolina. Było i do posłuchania, i do pośpiewania, a nawet i do zatańczenia. Dobrze jak miłośnicy tańca trafili pod małą scenę. Tam ?na dechach? można było nauczyć się mazureczka, obereczka i innego ludowego podrygiwania. Do tańca zagrała Kapela Stefana Nowaczka z Podłęża z uczniami, Kapela Kołbielska oraz Kapela Piotra Dorosza. Stefan Nowaczek wtajemniczał także zainteresowanych, jak z kawałka drzewa zrobić instrument pasterski. Udowodnione, że można ? w zaledwie kilkadziesiąt minut.
Całe życie w Garwolinie?
Czemu nie! Tak pisał niegdyś Miron Białoszewski. ?Bedokom? spodobało się to na tyle, że dziś cytat ten zdobi nie tylko pomnik w Garwolinie poświęcony pisarzowi, ale także torby ? można je było sobie sprawić podczas niedzielnej imprezy. Postać Mirona Białoszewskiego i jego związki z Garwolinem przypomniał gość specjalny festiwalu Adam Woronowicz. Fragmenty czytanego przez niego ?Tajnego Dziennika?, w którym pojawił się garwoliński wątek nie kryły przed zebranymi tajemnic. Pani K. szybko została rozszyfrowana. Takich pytań, o to, co było i minęło było więcej. Starsi mieszkańcy Garwolina dobrze wiedzą, gdzie były stodoły, łaźnia miejska i która ulica zaczynała się i kończyła w rzece. Młodsi może dopiero to zapamiętają. Co niedopowiedziane, można było obejrzeć. Wystawa zdjęć starego Garwolina przyciągała tłumy. Na fotografiach odnajdywali rodzinę, znajomych i miejsca ? dziś tak inne.
Dla jednych to wspomnienia, dla innych możliwość poznania.
Tam, gdzie kiedyś był koniec, teraz może być początek ? dbania o to, co pozostało z tamtych lat.
jd
fot. jd/łk
Napisz komentarz
Komentarze