piątek, 29 listopada 2024 22:55
Reklama

Pogorzelcy z Trąbek: Strażacy, nie wiedzieli, co robić

5 września został wyemitowany odcinek ?Sprawy dla reportera? z udziałem rodzin, które w pożarze budynku wielorodzinnego w Trąbach (gm. Pilawa) straciły dorobek całego życia. Pomiędzy kwestiami dotyczącymi ich aktualnej sytuacji mieszkaniowej i spraw własnościowych, pojawił się także wątek nie do końca sprawnej akcji ratowniczej. Czy oskarżenia mieszkańców wobec straży pożarnej są słuszne? 24 marca 2013 roku. Godzina 2.27. Dyżurny operacyjny Państwowej Straży Pożarnej w Garwolinie odebrał zgłoszenie telefoniczne o pożarze budynku wielorodzinnego znajdującego się w miejscowości Trąbki na ulicy Osadniczej 49. Po 10 minutach na miejscu pojawił się pierwszy zastęp ratowniczo-gaśniczy. Działania prowadzone przez 4 zastępy Państwowej Straży Pożarnej z Garwolina oraz 6 zastępów Ochotniczych Straży Pożarnych trwały do godziny 12.25 czyli 9 godzin i 58 minut. W akcji wzięło udział 44 strażaków, wykorzystując 40 metrów sześciennych wody. Podczas pożaru śmierć poniosła jedna osoba, dwie zostały ranne. Straty poniesione podczas pożaru oszacowano na kwotę 500 tys. zł. Uratowano mienie także na około 0,5 mln zł.

Później budynek płonął jeszcze sześć razy: 11 maja, 14 czerwca, 30 czerwca, 14 lipca, 15 sierpnia oraz 25 sierpnia.

"Podnośnik im się zaciął", "Zabrakło wody"

Ci, którzy w pożarze w marcu stracili wszystko, co mieli, w programie ?Sprawa dla reportera? surowo ocenili działania straży podczas pierwszego pożaru. ?Strażacy latali na górę, nie wiedzieli, co zrobić?. ?Najpierw pompa im się zacięła, więc nie gasili. Później jak przyjechała straż z Garwolina z podnośnikiem, to im się zaciął?. ?Prawie godzinę nie mogli podnieść podnośnika, bo mieli awarię?. ?Jak się zapaliło drugi raz, to się okazało, że w samochodach wody nie mają. Bo przez ten czas jak się nie paliło nikt nie pomyślał, żeby pojechać dotankować wodą samochody. Strażaków tu było multum, ale nie mieli żadnej koordynacji. Krzyczałem, że na górze jest człowiek. To dopiero po 15 minutach dwóch strażaków się ubrało i weszli na górę. Zeszli z góry i określili, że tam nikogo nie ma, że jest tylko kupa dymu. A tam było człowiek? ? takie oskarżenia padały z ust pogorzelców.

- Jako pierwszy na miejsce pożaru dotarł zastęp Państwowej Straży Pożarnej z Garwolina, z informacji uzyskanych od mieszkańców wynikało, że w objętym pożarem mieszkaniu może znajdować się lokator. Dowódca niezwłocznie wprowadził do palącego się mieszkania 3 ratowników zabezpieczonych w aparaty ochrony dróg oddechowych z prądem gaśniczym zasilanym z szybkiego natarcia, pożar był już mocno zaawansowany i miał charakter pożaru wewnętrznego. Pierwsza wymiana korespondencji radiowej pomiędzy dowódcą akcji a strażakami wprowadzonymi do mieszkania odbyła się już o godzinie 2.39 ? wyjaśnia bryg. Janusz Majek, rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej.

Bardzo trudne warunki

- Strażacy prowadzili działania gaśnicze jednocześnie przeszukiwali mieszkanie w warunkach wysokiej temperatury oraz zerowej widoczności spowodowanej silnym zadymieniem. Poważnym utrudnieniem było to, że w mieszkaniu tym w wyniku oddziaływania pożaru częściowo zawalił się strop. Akcja poszukiwawcza w mieszkaniu prowadzona była nieprzerwanie przez strażaków Państwowej Straży Pożarnej, potwierdza to zarejestrowana na rejestratorze, wielokrotna i systematyczna w odstępach kilkuminutowych, wymiana korespondencji radiowej pomiędzy dowódcą akcji a ratownikami. Spalone zwłoki zostały znalezione dopiero podczas dogaszania mieszkania, dowódca akcji potwierdził to o godzinie 3.58 ? dodaje rzecznik.

Straż odpiera także zarzuty dotyczące awarii podnośnika i przede wszystkim braku wody. - Gdy ogień zaczął obejmować konstrukcje dachu, dowódca akcji zadysponował na miejsce zdarzenia podnośnik hydrauliczny. Zgodnie z nagraniem rejestratora dyspozycja ta miała miejsce o godzinie 3.01. Podnośnik dotarł na miejsce akcji o godzinie 3.12 i został wprowadzony do działania. Nie było żadnych problemów z funkcjonowaniem podnośnika przy tej akcji. Jednym ograniczeniem był brak możliwości dojazdu i rozstawienia podnośnika w dogodnym dla operatora miejscu ? tłumaczy bryg. Janusz Majek.

Czyli brak możliwości rozstawienia od strony podwórka oraz ograniczenie wynikające z przebiegającej linii energetycznej od strony ulicy. Jedna awaria rzeczywiście miała miejsce. - Działania gaśnicze z podnośnika realizowane były przy pomocy zasilania w wodę z samochodu OSP Pilawa. Jednak przy pierwszej próbie podania wody wystąpiła awaria pompy, prawdopodobnie spowodowana niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi (temperatura poniżej -20 st. C), dlatego użyto drugiego samochód z OSP Pilawa, który po około 5 minutach skutecznie zasilił podnośnik. W tym miejscu należy dodać, że od wewnątrz budynku w tym czasie podawane były prądy gaśnicze, nie było problemów z zaopatrzeniem w wodę ? podkreśla rzecznik.

jd


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

pan cogito 13.09.2013 20:52
a kiedy było głosowanie za albo przeciw kapitalizmowi?

Redakcja 13.09.2013 20:36
Witam, na anonimowe maile nie odpisujemy. Pozdrawiam, Łukasz Korycki

znudzony 13.09.2013 17:34
mieszkancy spalonego domu dajcie sobie spokój z tą sprawą wszędzie szukacie winny, że gmina nie dała luksusowego mieszkania i właścicielka nie dbała o mienie, ale u siebie nie znajdujecie a jest wiele, gminy i pani s nie dało się wpędzić w winny za to co się stało, w telewizji mało tego że nic nie osiągnęliście to się tak ośmieszyć na oczach milionów polsków to żenada i teraz chcąc wzbudzić u ludzi litość by pomagali im materialnie oskarża się strażkow że oni też ponoszą za to winne, ludzie zamiast wziąć się za utraciwszy prace wolą rozpaczać nad swoim losem i nie sprawiedliwość panująca

mq 13.09.2013 16:47
DLACZEGO REDAKCJA NIE ODPISUJE NA MAILE?

Jurek 13.09.2013 07:48
Wielu rozpacza nad wieloma problemami. A kto głosował za kapitalizmem i to w polskim wydaniu. Głupcy przed szkoda i po szkodzie.

Huciak 13.09.2013 05:56
Ja również dołączam się do tej wypowiedzi. Mieszkając nie w swoim mieszkaniu trzeba było się liczyć z tym, że kiedyś coś może pójść nie tak. Mieszkańcy bloków spółdzielczych płacą czynsz po kilkaset złotych miesięcznie mając wykupione na własność mieszkania. Niektórzy mieszkali tam kilkadziesiąt lat i mając głowę na karku mogli przez ten czas zbierać na swoje własne mieszkanie. Dla mnie to niestety normalne, że prędzej czy później Ci ludzie zostaliby stamtąd wysiedleni. Szkoda tylko, że stało się to w tak tragiczny sposób. :(

mieszkanka 12.09.2013 10:22
] Każdy z nas pracuje na swoje lokum, ja na kredyt pracuję żeby mieć mieszkanie musiałam go wziąć, nikt mi nie dał, rozumiem ich rozpacz, ale to nigdy nie były ich mieszkania! Więc o co ten żal?

Kaśkka 12.09.2013 09:00
Ludzie pracując mają prawo do wynagrodzenia za pracę!!! i za te pieniądze mogą sobie kupić mieszkanie, wybudować dom, albo pić piwo pod sklepem. Każdy wydaje na to na co chce. Jakiś AVON mieszkań nie rozdaje, PKP, PKS też, a Huta musi Adasiom dać?

kamil 11.09.2013 20:38
w TV o co szło. Ludzie po latach pracy w Hucie nie maja prawa do niczego. Nawet do mieszkań które dostali i zajmowali od lat. Są solą w oku tym co chcą zawłaszczyć wszystkim. Tak wynikało z wypowiedzi. Reszty można się domyślać.

Reklama
Reklama
Reklama