Według dalszej relacji, kierowca uszkodzonego autobusu kazał pasażerom iść do następnego przystanku, gdzie czekały dwie kolejne osoby. Wkrótce miał tam pojawić się autobus jadący od Żelechowa. - Czekaliśmy 11 osób, lecz autobus podejrzanie długo nie przyjeżdżał. Po godzinie 8:00, gdy już sześć osób załatwiło sobie własny transport, a zastępczego autobusu w dalszym ciągu nie było, postanowiliśmy wrócić w miejsce gdzie stoi uszkodzony autobus i porozmawiać z kierowcą. Gdy zbliżaliśmy się, kierowca był bardzo zaskoczony, że nadal czekamy. Po chwili ok. 8:25 podjechał zastępczy autobus, lecz wsiadły do niego tylko trzy osoby, ponieważ ja skorzystałem z uprzejmości kolegi i zgodziłem się na podwiezienie do szkoły ? opowiada czytelnik.
Nasz informator nie kryje oburzenia całą sytuacją. - Jestem bardzo zbulwersowany tą sytuacją i brakiem zgrania i dogadania się kierowców. Chciałbym dodać również, że tego dnia poranek był bardzo mroźny, temperatura wynosiła ok. -5°C, a kierowca nie zaproponował nam czekania w autobusie z włączonym ogrzewaniem, tylko musieliśmy stać na mrozie ponad 80 minut ? podkreśla.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy prezesa PKS w Garwolinie. Stefan Gora potwierdza relację naszego czytelnika. - W autobusie doszło do awarii układu hamulcowego - precyzuje prezes. Jak wynika z dalszej wypowiedzi, o usterce został poinformowany dyżurny ruchu. Na miejsce został wysłany autobus zastępczy, który do Wólki Ostrożeńskiej jechał z Garwolina. A to trwało kilkadziesiąt minut. Ostatecznie pasażerowie, zamiast o 7.30 na dworcu w Garwolinie byli godzinę później. - W tej sytuacji była możliwość skierowania do Wólki Ostrożeńskiej autobusu z Żelechowa, ale to spowodowałoby z kolei opóźnienie tamtego kursu. Przepraszamy pasażerów za tę sytuację. Ubolewam nad tym faktem, ale usterki się zdarzają - zaznacza Stefan Gora.
Łukasz Korycki
fot. czytelnik
Napisz komentarz
Komentarze