Przez 20 lat pedałowania przez świat podróżnikowi nigdy nie zapaliła się czerwona lampka, oznaczająca zagrożenie życia. Na dwóch kółkach przemierzał zimową porą Tybet, w Boliwii złamał nogę w kostce, o czym dowiedział się dopiero po powrocie do Polski. W Indiach wioska, w której przebywał została odcięta od świata po zniszczeniu mostu przez nawałnicę. Helikopter ratunkowy nie chciał zabrać jego roweru, więc przez rzekę przeprawił w specjalnym koszu zawieszonym na linie.
W trakcie wczorajszego spotkania Piotr Strzeżysz mówił o różności kulturowej świata, tradycjach także tych kulinarnych, z którymi stykał się w trakcie swoich wojaży. Klimat tamtych miejsc oddawały zdjęcia prezentacji.
W najbliższym czasie cyklista po raz kolejny wybierze się do Ameryki Południowej. Podobnie jak od kilku lat nie zabierze ze sobą mapy. ? Rysuję tylko orientacyjnie trasę na jakiejś kartce. Obojętnie gdzie dojadę. Lubię się zgubić ? przyznał.
Jak dodał w rozmowie z nami, reakcje na to, że jest Polakiem są różne. Kraj nad Wisłą nie jest kojarzony jedynie z Janem Pawłem II czy Lechem Wałęsą. ? W USA na hasło, że jestem z Polski od razu usłyszałem ?Maja Włoszczowka? (polska kolarka górska ? przyp. red.) ? wspomina globtroter
łk
Napisz komentarz
Komentarze