wtorek, 8 października 2024 02:16
Reklama

39 lat później. Wspomnienia 13 grudnia 1981

Strach, niepewność, milicyjne patrole, godzina policyjna, długie kolejki przed sklepami. Tak stan wojenny pamiętają Polacy. W tym roku obchodzimy 39. rocznicę jego wprowadzenia i mimo upływu lat te wspomnienia wciąż są żywe. 13 grudnia 1981. Niedziela. W telewizji zamiast ?Teleranka? przemówienie generała Wojciecha Jaruzelskiego, w którym padają znamienne słowa: Rada Państwa, w zgodzie z postanowieniami Konstytucji, wprowadziła dziś o północy stan wojenny na obszarze całego kraju. Wcześniej przemówienie generała można było usłyszeć w radiu. Ruszyły aresztowania działaczy opozycyjnych, wprowadzono godzinę policyjną, na ulice wyszły patrole milicji i ZOMO. Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982 r., a zniesiony dopiero 22 lipca 1983 r. W tę pamiętną niedzielę, 13 grudnia 1981 roku rozpoczął się dla milionów Polaków czas ogromnego strachu, niepewności, ograniczonej wolności i życia ?na kartki?. 39 lat później wspomnienia tego dnia są wciąż żywe. Centrum Sportu i Kultury w Garwolinie zapytało kilka osób o to, jak ten dzień zapisał się w ich pamięci.

Janina Ewa Orzełowska, Członek Zarządu Województwa Mazowieckiego: Pamiętam wszystko z tego dnia, strach w oczach ludzi, niepewność, co będzie dalej i słowa, które wtedy najczęściej padały z ust: wybuchła wojna. Miałam wtedy 14 lat. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy zamiast dotychczasowych programów, na ekranie pojawił się generał Jaruzelski. Wtedy była to najważniejsza wiadomość - wprowadzenie stanu wojennego. Miałam wrażenie, że nic innego się nie liczy. Zapętlone nagranie generała było niemal wszechobecne. Nie zapomnę także nigdy widoku wozów milicyjnych na każdym skrzyżowaniu, patroli ZOMO i ORMO, koksiaków, aresztowań, atakowania pałami ludzi wychodzących z kościoła oraz wielogodzinnych walk na ulicach. W mojej pamięci pozostanie również jeszcze jeden, być może najważniejszy, fakt z tego okresu: byliśmy dla obcych jak rodzina. Pamiętam także te długie kolejki i artykuły na kartki? Często brakowało podstawowych produktów. 13 grudnia poczułam przedsmak wojny. Bałam się, że to, o czym uczyłam się w szkole, może rozpętać się na nowo.

Marzena Świeczak, Burmistrz Miasta Garwolina: Byłam mała, chodziłam do przedszkola i nie zdawałam sobie wtedy sprawy z powagi sytuacji. Z pierwszego dnia pamiętam brak ?Teleranka?, na który zawsze czekałam. Zamiast niego rodzice oglądali pana w ciemnych okularach. Nic z tego nie rozumiałam. Pamiętam ich zmartwienie. Cieszyłam się, że zamiast chodzić do przedszkola pojadę do babci. W przebłyskach pamięci zapisali mi się też żołnierze lub milicjanci, którzy sprawdzali nasz samochód i to, że płakałam bo myślałam, że mnie zabiorą od rodziców.

Jarosław Jaskuła, Przewodniczący Rady Miasta Garwolina: Wczesnym rankiem 13 grudnia obudził nas ostry dzwonek i walenie do drzwi w pokoju internatu przy Zespół Szkół Mechanicznych w Zamościu. Na moje pytanie, kto tam, usłyszeliśmy, że to kierownik i trzeba natychmiast otworzyć drzwi. Kiedy odmówiliśmy, posypały się kolejne uderzenia w drzwi, a w końcu i groźba ich wyważenia. Otworzyłem drzwi, a wtedy wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wychowawcy i uczniowie zostali zapoznani z przepisami stanu wojennego. Przekazano nam: szybko się pakować i jeszcze tego samego dnia do południa opuścić internat. Nikt nie interesował się czym, jak i gdzie się udasz. Na naszym placu przed szkołą czekało już ZOMO i milicja na kwaterunek w naszych pokojach. Prawie całą drogę do domu, około 35 km, wraz z moimi kolegami Frankiem i śp. Witkiem przebyliśmy pieszo. Ostanie 10 km z miejscowości Hostynne znajomy mojego taty zlitował się nad naszym losem i furmanką podwiózł nas do mojego domu, bo miałem najbliżej. Pamiętam, że mama płakała jak nas zobaczyła i bardzo się martwiła o mojego starszego brata, który był w tym czasie w wojsku. Po wprowadzeniu stanu wojennego w szkole zawieszono zajęcia, które zostały wznowione dopiero w styczniu 1982 r.

Jarosław Kargol, dyrektor Centrum Sportu i Kultury w Garwolinie: Miałem wtedy 18 lat, chodziłem do 4 klasy liceum. 13 grudnia zima była prawdziwa ? śnieg, mróz. Wtedy chodziliśmy na niedzielną mszę świętą na godz. 9:00, bo to była msza dla młodzieży. Przed wejściem do kościoła ? obecnej kolegiaty, spotkałem się z kolegami ze szkoły. Któryś z nich powiedział, że wprowadzony został stan wojenny i że internują działaczy Solidarności. Nie bardzo rozumieliśmy co to oznacza, bo na ulicach Garwolina wojska i policji nie było jeszcze widać. Nie pamiętam, żeby ksiądz w trakcie mszy coś wspomniał na ten temat. Dopiero po powrocie do domu zobaczyłem Jaruzelskiego w telewizji i ten jego słynny komunikat o wprowadzeniu stanu wojennego, wielokrotnie później powtarzany w ciągu dnia. Wszystko to budziło strach i bardzo dużą niepewność. Atmosferę grozy podkręcał fakt, że wprowadzono godzinę policyjną i byliśmy odcięci od jakiejkolwiek informacji.

Jerzy Duchna, samorządowiec, wieloletni dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Garwolinie: Bardzo dobrze pamiętam 13 grudnia 1981 roku. Była niedziela, tak jak w tym roku. Troje małych dzieci w domu, więc wczesna pobudka około godz. 6:00. Włączyłem radio i szok ? przemówienie Jaruzelskiego i komunikaty o wprowadzeniu stanu wojennego. Niedługo potem przybiegł sąsiad z informacją, że jego szwagier właśnie wracał z Warszawy, a tam na ulicach milicja, wojsko, czołgi i kontrole. Duży szok - co dalej, jaka przyszłość, czy będą internowania w Garwolinie. Włączam telewizor, a tam zamiast poranka dla dzieci Jaruzelski w mundurze wojskowym, w studio również ? zielono?, redaktorzy w mundurach. Około godziny 11:00 udałem się do Oddziału w Garwolinie. Zastałem tam między innymi Marka Plucińkiego i Franka Dobrowolskiego. Dokumenty i inne rzeczy były spakowane już do samochodów i następnie wywiezione kilka kilometrów od Garwolina w ustalone pewne miejsce do zabezpieczenia. Po południu Marek i Franek próbowali dotrzeć do siedziby Regionu w Warszawie na Mokotowskiej, mając przy sobie recepty na leki, których nie mogliby nabyć w Garwolinie. Udało im się dotrzeć na Mokotowską. Byli tam, jak potem opowiadał Franek Dobrowolski, po nocnym zajęciu siedziby przez ZOMO i zastali ogromne spustoszenie, jakie trudno sobie wyobrazić. Razem z innymi działaczami zabezpieczali i wywozili pozostawione tam jeszcze materiały. Potem nastąpił drugi ?nalot? ZOMO na siedzibę Regionu. Ja próbowałem dodatkowe informacje uzyskać z Radia Wolna Europa. To radio było w następnych miesiącach głównym źródłem informacji o tym, co się dzieje w Polsce.

Kamień Piłsudskiego ważnym miejscem w 1981 roku

Charakterystyczne i ważne miejsce dla wszystkich mieszkańców Garwolina ? Kamień Marszałka ustawiony na skwerze za garwolińską kolegiatą, który od kilku lat nosi imię Marszałka Józefa Piłsudskiego. To tu składane są wiązanki kwiatów 11 listopada czy 15 sierpnia, ale nie tylko. Także w rocznice wybuchu stanu wojennego władze samorządowe zapalają w tym miejscu symboliczne znicze. Dlaczego? Bo tak właśnie robili mieszkańcy w 1981 roku. W stanie wojennym było to bardzo ważne miejsce.

Można o tym przeczytać w artykule "Kamień Marszałka Józefa Piłsudskiego w Garwolinie ? Powrót z podziemia", który został opublikowany w Zeszytach Historycznych Ziemi Garwolińskiej nr 18 w 2012 roku. Jest to praca zbiorowa autorstwa Agnieszki Markosik, Katarzyny Pałysy, Anny Przybysz, Małgorzaty Żołądek.

Pracę można przeczytać na stronie www.csik.garwolin.pl


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
konio 15.12.2020 11:25
Moje wspomnienia ze stanem wojennym można nazwać" martyrologią na wesoło (na szczęście)Byliśmy z grupą chłopaków z podwórka nastolatkami ,nadmiar wolnego czasu i patriotyczne wychowanie w moim przypadku o to zadbał śp. dziadek od którego na prawo była już tylko ściana a jedynym językiem z komunistami miłym dla jego ucha była salwa z karabinów Mauzera. Pierwsze co się rzuciło w oczy to patrole ubranych w pseudo wojskowe stroje ORMO-wcow. Szybko wpadliśmy na pomysł żeby urozmaicić im "służbę" pociskami z kulek śnieżnych. Były to jednak specjalistyczne pociski gdyż kawałek lodu oblepiało się śniegiem ,trafiony w łeb takim pociskiem dum dum ormowiec oprócz guza gubił jeszcze czapkę .Najlepiej taką akcję wykonywało się z dachu niskich garaży które były przy blokach na Żwirki i Wigury, potem zeskakiwało się na "księdza ogród " i w długą, punkt zbiorczy przy ogródkach działkowych koło stadionu. Te działania "bojowe" zostały jednak po jakimś tygodniu przerwane. Po prostu mój wujek który był takim 'patrolującym" ormowcem powiedział mojemu śp. ojcu że jesteśmy namierzani z nazwiska i żeby uważać bo jest podejrzenie że syn (czyli ja) jest zaangażowany w ten "proceder" i lepiej żeby się uspokoić bo może się to źle skończyć .Ojcowie całej naszej paczki skontaktowali się ze sobą i wyperswadowali nam "partyzantkę" w sposób ręczny. Wujek okazał się lojalny i swoich podejrzeń oprócz ojca nikomu ze swoich przełożonych nie przekazał, był on zresztą takim ormowcem z przymusu ,jako zawodowy kierowca jak prawie wszyscy wtedy kombinował coś z paliwem i miał do wyboru ,dyscyplinarkę albo wstąpienie do ORMO wybrał "mniejsze zło". Jedynym "plusem" mojej walki było dodatkowe kieszonkowe od dziadka(był dobrze prosperującym rzemieślnikiem) który gdy dowiedział się od ojca o mojej "głupocie" na pokaz mnie skrzyczał ale już sam na sam z wnuczkiem docenił moje zaangażowanie zwiększonym nazwijmy to kieszonkowym ,gdyż tak jak wspominałem komunistów nienawidził z całego serca. Pozdrawiam!!!!konio.

bedok 15.12.2020 07:03
Wiec tak skarbnico wiedzy wszelakiej Komitet Obywatelski ?Solidarność? (pierwotnie Komitet Obywatelski przy Przewodniczącym NSZZ ?Solidarność? Lechu Wałęsie) wiec Solidarność co wiaze sie z tym ze J duchna był w solidarnosci a jakie to ma znaczenie ze ktos dostał paszport w jedna strone ???? mój ojciec w tym samym czasie co Marek Pluciński dostał wezwanie na milicje na ulice Długa 4 do wydziłu paszportowego tam nioejaki pan Sereja oficer SB zaproponował mojemu ojcu mając w teczce paszporty ( w jedna strone do dowolnego miejsca na świecie) dla nas wszystkich dając czas do namysłu z tego co pamietam 72 godziny , moj ojciec odmówił czego po latach przyznał ze załował ze nie wział tych paszportów wtedy takich ludzi w Garwolinie było kilku Marek plucinski , pan Dedecjusz chyba Jan o ile dobrze pamietam wyjechał do Francji Marek Pluciński z rodzina do Stanów wszyscy ci co wyjechali w latach 1981 ,86 chcieli zyc w wolnym swiecie wiec dlatego zdecydowali o tym zeby wyjechac, byli jednaktacy co wierzyli w to ze w koncu komuna musi upasc na morde i mój ojciec w to wierzył , niestety nie doiczekał zmarł na dwa lata przed upadkiem komuny

Toldi 14.12.2020 17:03
Komentarz nie został opublikowany. Treść niezgodna z Regulaminem. Redakcja.

SOWA 14.12.2020 16:17
J. DUCHNA NIGDY NIE BYŁ W SOLIDARNOSCI, BYŁ W KOMITECIE OBYWATELSKIM BO ZWYKŁY TCHÓRZ PLUCINSKI WYJECHAŁ ZA GRANICE Z PASZPORTEM W JEDNA STRONE. TAK ZE NIE PISCIE BZDUR POSTKOMUCH Z PO I KOMUNY

bedok 14.12.2020 13:05
a i jeszcze jedno nie mieszkam w Polsce od 25 lat ale jak tylko przyjadę postaram sie trafic do redakcji wirtualny garwolin i przedstawie dokumenty z zatrzymania i internowania jak równiez dokumenty z IPNu jakie uzyskałem kilka lat temu na ten temat, więc mam nadzieję na spotkanie twarza w twarz z toba pisowski trolu

bedok 14.12.2020 12:54
jednak masz problem ze zrozumieniem czytanego tekstu , przy okazji Garwolinie były osoby internowane do których zalicza sie Marek Plucinski , niezyjacy juz pan Dedecjusz imienia nie pamietam i mój ojciec i kilka innych osób wiec pisowskidziałaczu nie siej fermentu jeszcze raz ci powtarzam

solidaruch 14.12.2020 08:46
w garwolinie nikt nie był internowany, wiec nie pisz bajek człowieku !!!!!!!!!!!!!!!!!Nie wymyslaj historii

bedok 13.12.2020 14:04
Przeczytaj jeszcze raz ze zrozumieniem , no chyba ze masz z tym problem Nikt nie powiedział ze ci ludzie oprócz Pana Duchny,Plucińskiego , Dobrowolskiego byli działaczami Solidarności a wyżej wymienieni byli , i byli bardzo w ten zwiazek zaangażowani więc nie siej fermentu pisowski Trolu który uważasz ze tylko nasze dobro narodowe niejaki jarosła był wielkim działaczem , w dzień wprowadzenia stanu wojennego siedział pod kołderka w kolankach swojej mamusi taki z niego działacz,który nigdy nie był interniowany jak mój ojciec który juz nie zyje pamietam doskonale jak o 6 00 rano weszło do naszego domu kilku funkcjonariuszy SB zrobili tzw rewizję i zabrali mojego ojca był internowany przez kilka miesiecy ja miałem wtedy 12 lat i doskonale pamietam ten dzień i moge bardzo duzo na ten temat powiedziec

solidarnosc 12.12.2020 14:18
jak sie czyta ten artykól to tylko sie smiac, to zaden z tych ludzi nie byl działaczem uwczesnej solidarnosci.jeszcze zyja ludzie z tamtych lat to cos mogli by powiedziec, ale medale i zasługi sa dla innych .bo wyszła by prawda o tych co teraz przypisuja sobie zaslugi

Reklama
Reklama
Reklama