wtorek, 26 listopada 2024 17:32
Reklama

Fire Show na razie bez ognia

W poniedziałkowy wieczór na placu przy garwolińskim amfiteatrze można było zobaczyć pokaz tańca poi w wykonaniu tancerzy grupy WG. Na razie co prawda bez ognia, ale już za dwa miesiące mieszkańcy zobaczą Fire Show w pełnej krasie. Co to jest poi? - Taniec z poi wywodzi się od plemienia Maori z Nowej Zelandii. Istnieje kilka teorii co do jego korzeni, najbardziej rozpowszechniona jest ta, że to kobiety szyjące ubrania dla całej wioski, zaczęły ćwiczyć swoją zręczność kręcąc sznurkami obciążonymi kamieniami. Zauważyły jednocześnie, że ich ciało wpada wtedy w naturalny taniec. Z czasem zaczęto to łączyć ze śpiewem i wykorzystywać podczas różnorodnych obrzędów- kamienie zamieniano na kolorowe kule czy kwiaty ? tłumaczy Rafał Pięknik, instruktor grupy Fire Show działającej od września w garwolińskim Centrum Sportu i Kultury.

 

- W dzisiejszych czasach sznurek zastąpiono łańcuchem a kolorowe kule kostkami z niepalnego materiału. Sztuka tańca z poi trafiła na stałe do repertuaru teatrów ulicznych, gdzie tancerze podpalają nasączane łatwopalnym płynem głowice i wykonując różnorodne elementy, uzyskują efekt otoczenia przez smugi ognia. Takie spektakle, często połączone z graną na żywo, na bębnach muzyką można zobaczyć na starówkach wielu miast w Polsce i na całym świecie ? dodaje instruktor.

W tej chwili grupa liczy 11 osób, są to głównie tancerze grupy WG 1. Trenują od września, raz w tygodniu na sali gimnastycznej w Szkole Podstawowej nr 1, ale w poniedziałek wieczorem można było zobaczyć jak trenują na powietrzu. Był to pierwszy otwarty trening, w ramach którego tancerze zaprezentowali się w tańcu z fluorescencyjnymi poi.

Zespół przygotowuje się już do pokazu na finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, gdzie prawdopodobnie wystąpią już z płonącymi poi, ale jak zapewnia instruktor nie jest jeszcze za późno, żeby dołączyć do grupy. - Każdy, kto nawet nie za bardzo wie o co chodzi, może przyjść na trening i spróbować swoich sił. Trening zaczynamy od rozgrzewki, i ćwiczeń koordynacyjnych, a później uczymy się kolejnych elementów, łączymy je w kombinacje. Poi treningowe mają na końcu łańcuszka piłeczkę tenisową, co czyni je w pełni bezpiecznymi. Zwłaszcza na początku nie obędzie się bez kilku obić, piłeczki nie zawsze wędruje tam, gdzie dokładnie chcemy, jednak z każdą minutą treningu nabywamy większej świadomości ciała. Po kilku godzinach z łatwością zaczynamy wykonywać elementy, które wcześniej wyglądały dla nas wręcz magicznie ? mówi Rafał Pięknik.

JuDy


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
NAJNOWSZE WIDEO
Reklama