Taka obawa, zdaniem samorządowców powiatu, istnieje jeśli w życie wejdzie projekt Wojewódzkiego Planu Gospodarowania Odpadami Komunalnymi. Plany przyłączenia powiatu garwolińskiego do regionu centralnego wywołały oburzenie wójtów i burmistrzów.
W tej sprawie wczoraj zebrała się komisja spraw społecznych, bezpieczeństwa i porządku publicznego rady powiatu. Choć przyjęcie WPGOK leży w gestii sejmiku województwa, to nikt nie zabroni opini w tej sprawie wydać radzie powiatu. ? W projekcie planu jest mowa o przyłączeniu powiatu garwolińskiego do regionu centralnego obejmującego stolicę i powiaty około warszawskie. Nie trzeba być geniuszem, żeby sprawdzić, że im bliżej Warszawy, tym opłata za odbiór śmieci jest większa. Jeśli plan zostanie przyjęty w takim kształcie, mieszkańców powiatu może spotkać podwyżka opłat za śmieci nawet o 100 proc. ? mówił przewodniczący komisji Maciej Kurowski.
Jeśli powiat garwoliński, podobnie jak miński, będą w regionie centralnym, odpady będą mogły trafiać jedynie na wysypiska na tym terenie (aktualnie śmieci z naszej okolicy zwożone są pod Siedlce i do Ostrołęki). A tam cena odbioru jednej tony może być wyższa, co przełoży się na oferty w przetargach ogłaszanych przez gminy. ? Moim zdaniem pozostanie w tym regionie wschodnim jest bardziej bezpieczne ? przekonywał Jarosław Wyglądała z firmy Ekolider, obsługującej większość gmin powiatu garwolińskiego.
Zdaniem radnego Mirosława Walickiego zmiany, zaproponowane przez samorząd województwa, mają zasadniczo jeden cel. ? W projekcie planu jest wprost napisane, że szukane jest miejsce dla wysypiska śmieci z Warszawy dalej od stolicy ? zaznaczał.
Konsultacje w sprawie WPGOP na latach 2016-2021 kończą się w połowie stycznia. Wczoraj w urzędzie miasta o sytuacji dyskutowali włodarze połowy liczby gmin powiatu garwolińskiego. W komplecie spotkają się w piątek. Efektem ma być wspólne stanowisko, które trafi na biurko w urzędzie marszałkowskim. W dokumencie wójtowie i burmistrzowie wyrażą przeciw przyłączeniu powiatu garwolińskiego do regionu centralnego. Podobne stanowisko już podjęli włodarze z powiatu mińskiego.
Łukasz Korycki
