reklama

Ruszył proces pseudohodowcy spod Garwolina

Opublikowano: 14 grudzień 2017, 13:56 Kategoria Aktualności
Ten artykuł przeczytasz w 2 - 3 min.

- Ja kochałem pieski i dbałem o nie. Od dziecka miałem do nich pociąg - tłumaczył wczoraj przed Sądem Rejonowym w Garwolinie Tomasz C. ze Stodzewa w gminie Parysów. Mężczyzna oskarżony został przez prokuraturę o znęcanie się nad ponad 100 zwierzętami w pseudohodowli ale nie przyznaje się do winy. Dwa inne zarzuty przeciwko niemu podczas interwencji dotyczą pobicia policjantów.

W kwietniu 2017 roku inspektorzy Stowarzyszenia ?Pogotowie dla Zwierząt? dokonali makabrycznego odkrycia w jednej z obór w Stodzewie pod Garwolinem. - Na łańcuchach i w skrzyniach trzymanych było prawie 80 psów przeznaczonych do sprzedaży w internecie, znaleziono uwięzione koty i 30 krów. Psy w typie różnych ras były przywiązane do maszyn rolniczych, koryt, bez jedzenia i wody. Bydło słaniało się na nogach, było odwodnione ? mówi Julita Famulska z ?Pogotowia dla Zwierząt?.

Psy były także poza budynkami; małe ratlerki spały na przykład w oponach od ciągnika, poprzywiązywane były do maszyn rolniczych oraz ukrywane były pod betonowymi płytami, gdzie nie miały ani dostępu do światła ani wody. - W najgorszym stanie był owczarek colie, który od kilku tygodni chodził z wyrwanymi mięśniami przedniej łapy. Na wierzchu miał kości paliczkowe. Zwierzę cierpiało niesamowity ból ? dodaje Grzegorz Bielawski, inspektor ds. ochrony zwierząt ?Pogotowia dla Zwierząt?.

reklama


W najgorszym stanie był owczarek colie, który od kilku tygodni chodził z wyrwanymi mięśniami przedniej łapy. Na wierzchu miał kości paliczkowe

Mężczyzna podczas interwencji uniemożliwiał ratowanie zwierząt, utrudniał czynności, rzucił się na policjantów, jednego kopiąc w nogę, drugiego szarpiąc za koszulę ? w końcu został zatrzymany i przewieziony na 48 godzin do policyjnej izby zatrzymań. W tym czasie w gospodarstwie można było rozpocząć ratowanie chorych zwierząt. Interwencja trwała aż dwa dni. Dokładnie sprawdzano stan każdego ze zwierząt oraz dokumentowano warunki w jakich przebywa.

Wezwani na miejsce lekarze weterynarii i biegli sądowi z dziedziny psychologii zwierząt potwierdzili iż zwierzęta trzeba odebrać. Z opinii przygotowanej na polecenie prokuratury wynika, iż psy i koty były głodzone, odwodnione, chore. Takie same wnioski dotyczyły bydła.

Wczoraj w Sądzie Rejonowym w Garwolinie ruszył proces pseudohowodcy i rolnika Tomasz C. nie przyznał się do winy. - Jak kochałem pieski, dbałem o nie, miały czysto i sucho, od dziecka miałem do nich pociąg? - przekonywał sędziego oskarżony. Nie przyznał się do winy i odmówił odpowiedzi na pytania sądu, prokuratury i oskarżyciela posiłkowego jakim było ?Pogotowie dla Zwierząt?.

Kilkunastu wezwanych świadków w tym policjanci szczegółowo zeznawali wczoraj o przebiegu interwencji, agresji oskarżonego, w końcu o jego napaści na funkcjonariuszy biorących udział w akcji i ciężkich warunkach w jakich żyły zwierzęta oskarżonego. Lekarze podtrzymali wydane pisemne opinie. ? Te zwierzęta wymagały długiego leczenia, wiele z nich trafiło do przychodni weterynaryjnej na opiekę stacjonarną, w tym pies z raną łapy aż do kości ? zeznała Paulina Mioduszewska, lekarz weterynarii. Z kolei jeden z miejscowych lekarzy przyznał przed sądem iż jeszcze przed interwencją zwracał uwagę Tomaszowi C., iż zwierzęta żyją w nieodpowiednich warunkach bytowania i są chude, ale właściciel miał stwierdzić iż nie miał czym ich karmić. Było to podczas wezwania do wycieńczonej krowy w gospodarstwie oskarżonego.

Tomaszowi C. za znęcanie się nad zwierzętami i napaść na funkcjonariuszy policji grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności. Kolejna rozprawa w styczniu 2018 r.

mat. pras.

fot. Pogotowie dla Zwierząt

 


Dodaj komentarz

Dodaj komentarz
reklama
reklama
reklama