Przez 11 dni pokonali prawie 350 kilometrów. Raz w palącym słońcu, innym razem w deszczu albo ubrani ?na cebulkę?, bo było także kilka bardzo zimnych dni. Ale pielgrzymom żadna pogoda nie jest straszna. 13 sierpnia 375 pątników z Garwolina stanęło na Jasnej Górze ? z radością i ze łzami w oczach.
Tegoroczna pielgrzymka dobiegła końca. Wszyscy pielgrzymi są zgodni ? 11 dni w drodze minęło bardzo szybko. Niektórzy już odliczają czas do kolejnego wędrowania. 14 sierpnia odbyły się podsumowujące spotkania w grupach, które były okazją do podziękowań tym, którzy służyli jako porządkowi, medyczni, muzyczni, prowadzili sekretariat czy byli łącznikami lub w jakiś inny sposób posługiwali w grupie. Nie mogło także zabraknąć wyrazów wdzięczności dla księży przewodników.
Garwolińskie ?siódemki? pod przewodnictwem ks. Tomasza Koprianiuka (7a) i Sławomira Pękały (7b) należały do jednych z największych grup w podlaskiej pielgrzymce, która w sumie liczyła ponad 4 tysiące pątników. Pielgrzymi przemierzali kolejne kilometry ze śpiewem i modlitwą na ustach. Codziennie otrzymywali także ?mannę z nieba?, czyli słowa z Pisma Świętego, które miały być drogowskazem na dany dzień.
Pogoda dla wędrujących była w tym roku łaskawa. Omijały ich burze, deszcz padał głównie w nocy i ustawał, kiedy przychodził czas pakowania bagaży. Przydały się ciepłe bluzy i długie spodnie, bo bywało bardzo zimno, ale upalnych dni także nie brakowało.
A jak wędrowali? Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć.
Justyna Dybcio
fot. jd/km
Pierwsze koty za płoty, czyli jak "siódemki" pokonywały pierwsze kilometry.
Nocleg w Dęblinie
Krok, krok, za krokiem krok... Kolejne dni na trasie - kilometrów ubywa, bąbelków przybywa. Na odpoczynkach i noclegach pielgrzymi regenerują siły.
Lasek pojednania przed Mirowem - okazja, by przeprosić, podziękować i połamać się chlebem. 14 sierpnia, bardzo wczesnym rankiem, we mgle, pielgrzymi docierają do celu swojej wędrówki - na Jasną Górę. A po południu tradycjnie spotkania w grupach i... do zobaczenia na szlaku za rok!